HFO: PŁAWECKI Z 6. PASEM, JOB I WASZCZUK WYGRYWAJĄ
W sobotę, 18 maja w hali MOSiR w Nowym Sączu miała miejsce kolejna gala organizacji HFO. Tym razem tytuł gali brzmiał Nowe Rozdanie i faktycznie organizacja miała kilka asów w rękawie. W walce wieczoru miejscowy bohater, Łukasz Pławecki spotkał się z brazylijskim weteranem światowych ringów, mieszkającym i trenującym w Holandii, Rodrigo Mineiro.
Pojedynek był bardzo trudny dla Polaka. Zawodnik i trener klubu Halny Nowy Sącz wywierał presję na rywalu, a mordercze ciosy na korpus odbierały oddech reprezentantowi kraju kawy. Minero jednak udowodnił, że nie jest przysłowiowym ‘ogórkiem’ i mimo że Polak obijał jego potężny korpus naprawdę mocno, to nie brakowało mu powietrza w płucach. Zawodnik trenujący w kraju tulipanów postawił na szczelną gardę oraz niskie kopnięcia, wplatając nawet kopnięcia po salcie czy efektowne wycięcia, którymi posyłał na deski Łukasza. Oczywiście te akcje nie były punktowane, a sędziowie zgodnie opowiedzieli się za Pławeckim. Sam uważnie obserwując tą walkę dawałem tylko rundę trzecią dla Brazylijczyka, nie doszukując się u niego przewagi. Faktem jednak jest, że był to bardzo trudny rywal, bijący i kopiący pod różnymi kątami, posiadający doskonałą defensywę. Sam Pławecki po walce przyznał, że była to jedna z najtrudniejszych walk w jego sportowej karierze, a dzięki temu pas mistrza świata ISKA ma szczególną wartość. Tym samym reprezentant Nowego Sącza dołącza do panteonu gwiazd, które dzierżyły lub dzierżą ten pas, z pierwszym polskim zawodowym mistrzem świata Muay Thai, Mariuszem Cieślińskim na czele.
W co-main evencie utalentowany Norbert ‘Spejson’ Job zdał ringowy egzamin dojrzałości pokonując przez decyzję Łukasza Szecówkę z Warriors Koziegłowy. Bardziej doświadczony Szecówka zaskoczył reprezentanta Halnego nieszablonowymi akcjami i mnóstwem kopnięć obrotowych. ‘Spejson’ konsekwentnie realizował swój plan, walcząc w typowo kickboxerskim stylu i ugrywając punkty na zawodniku z województwa śląskiego. Cenne zwycięstwo Joba, który ma oczywiście w planach walki na kolejnych imprezach HFO oraz celuje w start za granicą naszego kraju w tym roku. Norbert nie wyklucza również walki z Wiktorem Waszczukiem, który w jednym z wcześniejszych pojedynków pokonał jego klubowego kolegę, Bartosza Zająca.
Kamil Stelmach z Kątów Wrocławskich był skazywany na sromotną porażkę w starciu z uznawanym za jednego z najlepszych zawodników w wadze do 81 kg w Polsce, Sławomirem Przypisem z Żytkiewicz Team. Młody zawodnik z dolnego śląska wyszedł bez kompleksów do walki z utytułowanym rywalem ale nie miał zbyt wielu argumentów. Stelmach przetrwał pierwszą rundę, a w drugiej nastąpił koniec. Trzeba jednak przyznać, że reprezentant Dragon Kąty Wrocławskie wykazał się ogromną odwagą biorąc ten pojedynek, na który nie zgodzili się liczni zawodnicy z Polski i z Europy. Była to dla niego doskonałą lekcja pokazująca mu, ile brakuje jeszcze do ścisłego polskiego topu oraz szerokiej europejskiej czołówki. Przypis po walce wyraził chęć walki z mistrzem DSF Kickboxing Challenge, Kamilem Jenelem co miałoby ostatecznie rozstrzygnąć, kto jest numerem jeden w Polsce w tej kategorii wagowej.
Zapowiadało się na najciekawszą walkę maja w polskim kickboxingu i zdecydowanie była to doskonała walka. Mistrz świata Muay Thai ISKA, Wiktor Waszczuk z Międzyrzeca Podlaskiego pokonał jednogłośnie na punkty Bartosza Zająca z Halnego Nowy Sącz. Panowie wyszli z respektem do swojego rywala wiedząc o swoich mocnych stronach. Waszczuk dobrze zaczął i zupełnie nie w swoim stylu trzymał nawet ręce wysoko w gardzie. Zając spokojnie czekał na swój moment prezentując doskonałą obronę. Już w pierwszej rundzie rzuciło się w oczy to, że obydwaj są reprezentantami innych sztuk walki. Potężne kopnięcia lądowały na przedramionach Zająca, a huk blokowanych middle kicków unosił się jeszcze długo w hali MOSiR w Nowym Sączu. Wspierany przez swoją publiczność Zając postawił na boks, zwłaszcza gdy Wiktor powrócił do swojego stylu, czyli polowania na potężny prawy połączony z nonszalancką obroną. Pierwsza runda była rozpoznawcza i według sędziów bardziej aktywny w niej był zawodnik z województwa lubuskiego. W drugiej rundzie Bartek przyśpieszył i raz po raz lokował ciosy na głowie Wiktora, co skutkowało delikatnym krwawieniem z nosa zawodnika i trenera Red Lion Club Międzyrzec Podlaski. Zając popisał si nawet efektowną akcja w postaci przestrzelonego wysokiego kopnięcia, po którym ciągnięty impetem uderzenia zrobił salto trzymając się lin. Trzecia runda to już dominacja starszego z figterów, który w swoim stylu polował na potężny prawy, który kilka razy doszedł jednak nie powalił twardego Zająca. Ponadto mistrz świata ISKA był bardzo aktywny w klinczu. Sędziowie jednogłośnie wskazali na Waszczuka, który powrócił na zwycięską ścieżkę i udowodnił, że mimo niewielkiej rozpoznawalności wśród fanów, prowadzeni samemu treningów i zawodników w małym mieście na Lubelszczyźnie, jest fighterem, z którym trzeba się liczyć w tej kategorii wagowej. Sam osobiście miałem problem z wypunktowaniem tej walki, zwłaszcza pierwszej rundy i po rozmowie z sędzią głównym HFO, Maciejem Bajtlem dowiedziałem się, że wyniki pierwszej i drugiej odsłony tego starcia ważyły się na ostrzu noża.
Organizacja HFO bardzo wysoko w karcie walk umieściła zawodnika, który wywalczył sobie miejsce na gali poprzez amatorskie Euroligi HFO. Reprezentujący Spartan Jaslo, Rafał Smalarz zastopował wyczerpanego Damiana Bałuca z NKSW Nowy Targ w trzeciej rundzie. Jak to w przypadku mniej doświadczonych zawodników, nie brakowało fajerwerków i widowiskowych wymian, a poziom techniczny miał drugorzędne znaczenie. Doskonale przygotowany Smalarz w trzeciej rundzie obijał już tylko słaniającego się po ringu Bałuca, który swoim góralskim charakterem za nic nie chciał się poddać. Wyręczył go sędzia stopując walkę. Na pewno czapki z głów przed obydwoma zawodnikami, przed którymi były ogromne oczekiwania ze względu na wysokie miejsce na karcie, a Panowie nie zawiedli.
Fani Mortal Kombat z pewnością znają określenie ‘flawless victory’ i właśnie takie zwycięstwo odniósł Mateusz Białas z KO Gym Wrocław nad Przemysławem Pawlakiem z Halnego Nowy Sącz. Podopieczny Bartosza Batry miał możliwość przygotowania się do pojedynku, był również na Majorce na obozie z Andy’m Souwerem i było to widać w ringu. Białas był wierną kopią Souwera podczas gali, doskonale widział wszystkie ciosy i kopnięcia rywala, a jak mówił sam Batra, w końcu zawalczył z zimną głową. Przemysław Pawlak został rzucony na bardzo głęboką wodę i próbował wszystkiego, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Spotkał się z najlepszą wersją Białasa, który po prostu był nie do zatrzymania i w takiej formie, jaką zaprezentował fighter trenujący we Wrocławiu, trudno było wyobrazić sobie na świecie przeciwnika, z którym mógłby przegrać. Pojedynek zakończył się w trzeciej rundzie na skutek trzech liczeń.
Prawdziwą ringową wojnę stoczyli Dominik Bala z Legiona Głogów oraz Kamil Janik z Halnego Nowy Sącz. Panowie wymieniali ciosy i kopnięcia, a podopieczny Macieja Domińczaka postawił na mocne uderzenia na korpus, które tylko w sobie znany sposób nie powaliły Kamila Janika. Zawodnik z Nowego Sącza miał w narożniku mistrza DSF Kickboxing Challenge w wadze ciężkiej, Tomasza Sararę, który dwoił się i troił by pomóc koledze, jednak Bala udowodni, że wiele lat sukcesów juniorskich było owocem naprawdę ciężkiej pracy. W trzeciej rundzie obydwaj poszli już na całość, a Bala zrezygnował z obijania korpusu na rzecz wycinania przeciwnika niskimi kopnięciami. Sędziowie wskazali niejednogłośnie na zawodnika z dolnego śląska, a publiczność nagrodziła ten werdykt brawami, mimo że Janik miał ogromną grupę wsparcia na hali. Jak widać, wbrew opiniom znanego trenera, w Polsce szanuje się werdykty i zawodników, przynajmniej na arenie kickboxingu. Świetna walka w wykonaniu obydwu, a porażka z Dominikiem Balą na pewno nie jest plamą na honorze Kamila Janika, zwłaszcza po kapitalnej batalii.
Wojna! Tylko to słowo może opisać to, co działo się w walce Mateusza Przewłockiego ze Sparty Warszawa Ivana Hatali ze słowackiego Fire Gym. Już w pierwszej rundzie reprezentant naszych południowych sąsiadów posłał na deski Polaka, co ustawiło cały pojedynek. Podopieczny Daniela Prokurata robił co mógł, by odrobić straty i u jednego z sędziów nawet mu się to udało. Dwaj pozostali wskazali na Słowaka i to on został ogłoszony zwycięzcą. Pojedynek był toczony w bardzo wysokim tempie, nie brakowało szalonych wymian i krwi, która obficie wylewała się z rozbitego łuku brwiowego Słowaka. Zdecydowanie weteran warszawskiej Grandy i zawodnik Fire Gym pokazali, że kickboxing jest efektowną dyscypliną, a gromkie brawa publiczności, które praktycznie nie cichły, mimo że nie walczyli lokalni zawodnicy, tylko potwierdzają tą teorię.
Po raz kolejny na HFO doskonale zaprezentował się Daniel Płonka z Top Team Rzeszów, który pokonał decyzją sędziów o wiele wyższego Daniela Szycha z Fight Gym Lublin. Debiutujący na zawodowym ringu podopieczny Rafała Murata mimo dwóch liczeń pokazał, że nie jest ulepiony z miękkiej gliny i dotrwał do ostatniego gonu, odgryzając się rywalowi za niemal każdy cios i kopnięcie, jakie przyjął. Bardziej doświadczony Płonka, który ma za sobą również treningi w Tajlandii, pokazał, że warunki fizyczne nie zawsze decydują o wyniku walki i można swobodnie rywalizować i wygrywać trudne pojedynki.
W karcie wstępnej 12-letni Miłosz Dąbrowa pokonał jednogłośną decyzją Filipa Króla z klubu UKS Feniks. Perełka klubu Halny Nowy Sącz pokazał jak zwykle doskonałe wyszkolenie techniczne, którego nie powstydziłby się żaden zawodowiec. Filip Król postawił wysoko poprzeczkę swojemu przeciwnikowi, nie oddając łatwo pola i walcząc jak równy z równym z Miłoszem.
Doskonały występ zanotował również młodszy brat Norberta Joba, Arkadiusz, który w drugiej rundzie znokautował Sebastiana Modrzejewskiego z Fight Club Łódź. Miejscowy zawodnik wyszedł świetnie przygotowany i bojowo nastawiony do walki dominując swojego przeciwnika. Modrzejewski przyjął naprawdę dużo i tylko on sam wie, jak udało mu się dotrwać do drugiej rundy. Widziałem już wielu zawodników, którzy byli przełamywani i rezygnowali ale na pewno nie można powiedzieć tego o Modrzejewskim, który walczył do granic możliwości ludzkiego organizmu
Doskonale otworzyli kartę Stanisław Ogorzałek z Halnego Nowy Sącz oraz Krystian Podrazik ze Spartana Jasło. W starciu dwóch ciężkich młodzieńców lepszy okazał się miejscowy zawodnik, który okrutnie okopał nogę Podrazika. Fighter z Podkarpacia postanowił jednak odpuścić tańce po gali kosztem rywalizacji i mimo ogromnego krwiaka na nodze, nie poddał się. Niestety dla niego oznaczało to mniejszą mobilność, co w połączeniu z dużo lepszymi warunkami rywala nie pozwoliło odnieść zwycięstwa. Świetny plan na walkę Ogorzałka zagrał na 100 procent i zasłużone zwycięstwo zawodnika Halnego, który zamienił MMA na kickboxing.
Poniżej pełne wyniki oraz link do całego zapisu video z gali. A o gali najlepiej świadczy tweet komentatora wydarzenia, Daniela Dziubickiego, który napisał, że nie było słabej walki podczas tego wydarzenia. Galę można zobaczyć w powtórkach na antenie TVP Sport oraz pod TYM linkiem.
Walka o pas Mistrza Świata ISKA:
78 kg; Łukasz Pławecki (Halny Nowy Sącz) pokonał Rodrigo Mineiro (KOPS Gym/ Brazylia) przez jednogłośną decyzję
Co-main event:
81 kg: Norbert Job (Halny Nowy Sącz) pokonał Łukasza Szecówkę (Warriors Koziegłowy) przez jednogłośną decyzję
Karta główna:
81 kg: Sławomir Przypis (Żytkiewicz Team) pokonał Kamila Stelmacha (Dragon Kąty Wrocławskie) przez TKO (3 liczenia) w drugiej rundzie
81 kg: Wiktor Waszczuk (Red Lion Club Międzyrzec Podlaski) pokonał Bartosza Zająca (Halny Nowy Sącz) przez jednogłośną decyzję
85 kg: Rafał Smalarz (Spartan Jasło) pokonał Damiana Bałuca (NKSW Nowy Targ) przez KO w trzeciej rundzie
75 kg: Mateusz Białas (KO Gym Wrocław) pokonał Przemysława Pawlaka przez TKO (trzy liczenia) w trzeciej rundzie
85 kg: Dominik Bala (Legion Głogów) pokonał Kamila Janika (Halny Nowy Sącz) przez niejednogłośną decyzję
65 kg: Ivan Hatala (Fire Gym/Słowacja) pokonał Mariusza Przewłockiego (Sparta Warszawa) przez niejednogłośną decyzję
95 kg: Daniel Płonka (Top Team Rzeszów) pokonał Daniela Szycha (Fight Gym Lublin) przez jednogłośną decyzję
Karta wstępna:
37 kg: Miłosz Dąbrowa (Halny Nowy Sącz) pokonał Filipa Króla (UKS Feniks) przez jednogłośną decyzję - kick-light
65 kg: Arkadiusz Job (Halny Nowy Sącz) pokonał Sebastiana Modrzejewskiego (Fight Club Łódź) przez KO w drugiej rundzie
95 kg: Stanisław Ogorzałek (Halny Nowy Sącz) pokonał Krystiana Podrazika (Spartan Jasło) przez jednogłośną decyzję